OG

[Skryba]

No, największa potęga Imperiusa spokojnie aż do powstania potęgi Repubblici, a może i nadal

[AdDur]

Orda była fajna - była prawdziwą grozą wschodu.

[Saharczyk]

Oj budziła moją grozę, ale bardziej zaimponowała mi niebywałą stabilnością.

[Princeps]

Nom, dlaczego to się nie rozpadało po każdym zgonie Ka-Chana jak Arreat?

[Gacek]

Nom, dlaczego to się nie rozpadało po każdym zgonie Ka-Chana jak Arreat?

Bo był godny następca? W Arreacie do sukcesji pchał się zniewieściały intelektualista, który zhańbił się ucieczką w stroju prostytutki i bratanek Boraxa, który dostał sromotny łomot gdy tylko dano mu dowodzić armią i więcej dowodzić mu nie było dane. Pierwszy miał syna solite, a drugi karła

[Saharczyk]

Patrząc na dowódców Ordy to nawet miałem spore szansę wyjść zwycięsko z tej wojny. Głównie dzięki Bohunowi.

[Badet]

No Bohun dość srogo wymiatał jak się okazało.
Za to Subotaj powodował że Orda działała jak ośmiornica z macko-tumenami. A Jurko nie mógł być wszędzie

[Saharczyk]

Ale jednak umiejętność podwojenia wartości 5 kompanii jest dość potężna.

[Skryba]

Największą siłą odśrodkową na początu gry dla Ordy byli Nagajowie, ale mało który gracz chciał/potrafił to wykorzystać. Z czasem Nagajowie się uspokoili, Jandarydów ostro tępiono, więc Yusserianie mieli prym.
A z racji formy elekcyjnej nie było potrzeby wykrajania sobie księstewek, każdy Yusserianin mógł zabić KaChana i samemu się zgłosić na kurułtaju. Kurułtaj wstrzymywał albo wręcz anulował wyprawy wojenne, ale utrzymywał jedność.
W lategame zagrożeniem dla jednosci stał się najpierw Subotaj (ale inteligentnie go wykorzystano) a potem Karalipkowie, bowiem ci obcy chcieli sobie wykrajać coś na ciele Ordy. Ale sami Yusserianie.. nie, są lepsze metody na władzę